Bachfest Leipzig. Podróż wymarzona | Eine Traumreise.



Bachfest Leipzig. Podróż wymarzona | Eine Traumreise.

(Deutsche Textfassung finden Sie nachfolgend)

Marzenia nie spełniają się same. Można ja zrealizować tylko wtedy, gdy zamienimy je w plan. Plan precyzyjny, jasny i konkretny. Sporo marzeń zdołałem już zrealizować. Sporo czeka w kolejce. Są też takie, które właśnie się spełniają…

O podróży do Lipska marzyłem od dawna. Bo Lipsk to miasto Johanna Sebastiana Bacha. Mojego przyjaciela i mojego Mistrza. Mawiam o nim czasem, że jest jedynym człowiekiem na świecie na którym nigdy się nie zawiodłem. Zawsze mogłem na niego liczyć. Kiedy było źle, wystarczyły pierwsze nuty III Koncertu brandenburskiego i zły nastrój mijał a problemy wydawały się znacznie mniejsze. Bach wypełniał moje życie już od dzieciństwa, kiedy nieśmiało grałem jego skrzypcowe partity a później - na fortepianie - proste preludia. Kiedy miałem okazję zadyrygować koncertem Bacha orkiestrą, moja pasja zmieniła się w bezgraniczną namiętność...

Muzyka Bacha zawsze dawała mi dużo pozytywnej, nieziemskiej energii. Działała na wszystkie moje zmysły, pozwalała odpłynąć w niezwykłe rejony świadomości. Szwajcarski teolog, Karl Barth powiedział, że "muzyką, która obowiązuje w niebie jest muzyka Bacha". I ja, kiedy jej słuchałem, czułem się jak w niebie.

Ale pewnego dnia Bach przestał grać. Przestałem odczuwać potrzebę wyłapywania wszystkich głosów zawiłej polifonicznej konstrukcji... Pustka, próżnia, beznadzieja. Może Bach postanowił nie uczestniczyć w festiwalu pomyłek, użalania się nad sobą, marnotrawienia czasu i energii na rzeczy zupełnie nieistotne...

Kiedy po latach znów byłem gotowy; kiedy ostatnie życiowe puzzle zaczęły trafiać we właściwe miejsca; kiedy hierarchia wartości przestała być w końcu antyhierarchią – Bach zapukał. Nieśmiało. Podsunął mi program koncertu z okazji swoich 330-tych urodzin. Program? Znałem niemal na pamięć każdą nutę z tego koncertu. Skorzystałem z zaproszenia i Bach wrócił. Z wielką mocą. I z siłą swojej polifonii.

Monofoniczny facet dążący do celu zawsze jedyną i zawsze słuszną drogą; facet, który dawał dojść do głosu tylko przyjemnym uczuciom; facet dla, którego wszystko inne i wszyscy inni byli tylko życiowym akompaniamentem odkrył moc tej barokowej polifonii. I odkrył, że on także jest polifoniczny. Że może mieć myśli, pragnienia, uczucia, marzenia; że fajnie jest nie być idealnym (!!!); że można być jednocześnie dumnym i pokornym; że można pomagać, ale i czerpać radość z przyjmowania pomocy; że można być jednocześnie dzieckiem cieszącym się z najmniejszego drobiazgu, jak i rozsądnym szefem; że zdrowy jest śmiech, ale ważne są też łzy; że te rozmaite myśli, uczucia, zachowania, postawy, doświadczenia są tak samo ważne.

I tak Bach trwa. Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem. A ja stałem się gotowy do podróży marzeń.

Bachfest Leipzig 2019. Odliczam dni, godziny, minuty…

***

Träume werden nicht von sich selbst wahr. Die können erst dann verwirklicht werden, wenn man sie in einen Plan verwandelt: einen präzisen, klaren und spezifischen Plan. Es ist mir schon gelungen, viele von meinen Träumen zu verwirklichen. Mehrere warten immer noch, bis sie an ihre Reihe kommen. Es gibt auch solche, die gerade in diesem Moment in Erfüllung gehen...

Ich habe schon immer davon geträumt, nach Leipzig zu reisen. Denn Leipzig ist die Stadt von meinem Freund und meinem Meister: Johann Sebastian Bach. Ich sage manchmal, dass er der einzige Mensch auf der ganzen Welt ist, der mich noch nie enttäuscht hat. Ich konnte mich immer auf ihn verlassen. Wenn es schlecht war, reichten die ersten Töne des dritten Brandenburgischen Konzerts, und die schlechte Laune ging sofort vorbei, und all die Probleme schienen auf einmal viel kleiner zu sein. Bach beeinflusst mein Leben seit meiner Kindheit, als ich schüchtern seine Violinpartiten spielte und später einfache Präludien – auf dem Klavier. Als sich später für mich die Gelegenheit ergab, Bachs Orchesterkonzert zu dirigieren, wurde meine Leidenschaft zu einer grenzenlosen Passion.

Bachs Musik hat mir immer viel positive, wahnsinnige Energie gegeben. Sie wirkte auf alle meine Sinne und ließ außergewöhnliche Bewusstseinszustände zu erreichen. Man sagt nach dem Theologen Karl Barth, dass “wenn die Engel für Gott spielen, so spielen sie Bach”. Das gilt sicherlich für mich: jedes Mal, wenn ich seine Musik hörte, fühlte ich mich wie im Himmel.

Doch eines Tages hörte Bach auf für mich zu spielen. Auf einmal fühlte ichdas Bedürfnis nicht mehr, alle Stimmen aus den komplizierten polyfonen Strukturen zu verfolgen und zu erkennen. Sie sind von Leere, Vakuum, Hoffnungslosigkeit verdrängt worden. Vielleicht hat mein Bach beschlossen, er wolle an meinen Festspielen der Fehler und Selbstmitlastgefühle nicht teilnehmen, an meiner Zeit- und Energieverschwendung an völlig irrelevante Dinge?

Als ich nach vielen Jahren wieder fertig war; als die letzten Puzzleteile begannen die richtigen Stellen zu treffen; als sich meine Antihierarchie schließlich in richtige Wertehierarchie verwandelt hat, klopfte Bach wieder. Erst ganz schüchtern. Er hat mir nämlich Konzertprogramm zu seinem 330. Geburtstag zugeschoben. Das Programm, von dem ich fast jede Note auswendig wusste. Ich habe die Einladung angenommen und so kam Bach zurück in mein Leben. Mit großer Kraft. Und mit der Kraft seiner Polyfonie.

Der monofone Typ, der seine Ziele immer auf seine einzig richtige Weise erreichen wollte; der nur angenehme Gefühle in den Vordergrund zu treten ließ; der alles Andere und alle Anderen nur als eine Lebensbegleitung betrachtet hat; der Typ entdeckte endlich die Kraft dieser barocken Polyfonie. Und er lernte auch, er ist selber polyfonisch. Dass er Gedanken, Wünsche, Gefühle, Träume haben kann; dass es cool ist, nicht perfekt zu sein (!!!); dass man zugleich stolz und fügsam sein kann; dass man hilfsbereit bleiben kann, aber zugleich Freude finden darf, selbst geholfen zu werden. Ich wusste auf einmal ein Kind zu bleiben und Glück in kleinsten Kleinigkeiten des Lebens zu finden, ohne es zu vergessen, ein vernünftiger Chef zu bleiben. Dass Lachen gesund ist, aber Tränen ebenso wichtig sind; dass diese verschiedenen Gedanken, Gefühle, Verhaltensweisen, Einstellungen und Erfahrungen von genau derselben Geltung sind.

Und so bleibt Bach bei mir. Tag für Tag, Monat für Monat, Jahr für Jahr. Und ich bin auch genug gereift dazu, meine Traumreise endlich zu unternehmen: Bachfest Leipzig 2019. Ich zähle Tage, Stunden, Minuten…

0 komentarze:

Prześlij komentarz