Wczorajsze popołudnie i wieczór w Toruniu wypełniły dwa koncerty. Jak w piosence - bo do tanga trzeba dwojga...
Pierwszy z koncertów nosił tytuł "Pod Prąd" i został zorganizowany w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego przez
Towarzystwo Bachowskie w Toruniu w ramach Festiwalu Cichej Muzyki. Była to oficjalna inauguracja pozytywu Towarzystwa Bachowskiego. Koncert nosił dość przewrotny tytuł "Pod Prąd", ponieważ historyczny instrument został zaprezentowany publiczności w towarzystwie wysokiej klasy współczesnych organów cyfrowych Clavia Nord C2D i Hammond XK-1.
Wykonawcami byli wczorajszego wieczoru Marek Toporowski i Irmina Obońska-Toporowska, którzy specjalizują się w wykonawstwie muzyki dawnej, nowy instrument Towarzystwa Bachowskiego trafił więc w naprawdę dobre ręce. Bardzo licznie zgromadzona na koncercie publiczność żywo przyjmowała utwory Johanna Sebastiana Bacha, Wolfganga Amadeusza Mozarta, Antonio Solera, Astora Piazzoli i Ryszarda Borowskiego wykonywane w różnych konfiguracjach - na pozytyw i organy cyfrowe, na cztery ręce, na pozytyw z basso continuo, wreszcie na dwa instrumenty elektroniczne.
Pięknie wybrzmiała Sonata G-dur, BWV 530 Johanna Sebastiana Bacha, ta sama, która znalazła sie w wydanym przez DUX albumie Johann Sebastian Bach Sonaty BWV 525-530, za który wykonawcy toruńskiego koncertu otrzymali Fryderyka 2017 w kategorii "muzyka dawna". Mimo mojego dość konserwatywnego podejścia do wykonywania muzyki dawnej, bardzo podobały mi się 3 inwencje dwugłosowe Bacha, wykonane przez Irminę Obońską na pozytywie z towarzyszeniem improwizowanego basso continuo zagranego znakomicie przez Marka Toporowskiego na Clavia Nord C2D; były bardzo wdzięczne i eleganckie a dzięki dopełnieniu przez basso continuo te napisane przez Bacha w 1722 roku w celach edukacyjnych (prawdopodobnie dla jego 12-letniego wtedy syna Wilhelma Friedmanna) zyskały bardzo pełne i głębokie brzmienie.
Jednak największe wrażenie wywarła na mnie Fantazja f-moll Woflganga Amadeusza Mozarta (KW 594) i to wcale nie dlatego, że jako jedyna była zagrana na cztery ręce tylko na historycznym pozytywie. Rzadko piszę w swoich relacjach z koncertów o historii poszczególnych utworów, ale tym razem uczynię wyjątek.
Swoją Fantazję f-moll skomponował Mozart w 1790 na mszę pogrzebową marszałka Ernesta Gideona von Laudon. W liście do swojej żony Konstancji wysłanym 3 października 1790 roku z Frankfurtu nad Menem Mozart pisze:
Miałem mocne postanowienie niezwłocznie napisać Adagio dla zegarmistrza, żeby kilka dukatów mogło wpaść w ręce mojej ukochanej żoneczki. To jednak nie wystarczyło, aby je dokończyć, bo nienawidzę takiej pracy... Dopisywałem tam coś codziennie, ale musiałem to zarzucić, tak byłem znudzony. Gdyby nie waga powodu jego powstania, cała reszta przekonałaby mnie, żebym dał sobie spokój. Mam jednak nadzieję, że się zmuszę i zdążę na czas. O tak! Gdyby to jeszcze był wielki mechanizm zegarowy z piszczałkami jak w organach, byłbym rad; ale że jest to tylko na maleńkie piszczałki, brzmi dla mnie piskliwie i dziecinnie.
Później utwór był rededykowany Galerii Figur Woskowych Josepha Deyma (Müllersche Kunstgalerie) w Wiedniu i Mozart zmienił chyba zdanie o swojej "produkcji", bo uznał ją za niezwykłą dzięki jej sterylności, czystości i zgodności z dziełam sztuki...
A komozycja jest naprawdę piękna, szczególnie środkowe Allegro, które przywołało mi w czasie koncertu ducha koncertów organowych Georga Friedricha Händla. Była Moc!!!
Jak w tym wszystkim wypadły instrumenty elektroniczne? Zaskakująco dobrze. Dźwięk organów cyfrowych Clavia Nord C2D pięknie stapiał się z brzmieniem pozytywu, był przyjemnie miękki, może odrobinę zbyt idealny. Szczególnie dobrze brzmiał w wyższych rejestrach, dźwięki basowe były już bardziej "sztuczne", choć myślę, że to raczej wina nagłośnienia, niż instrumentu. I właśnie nagłośnienie (albo raczej sposób, w jaki były ustawione kolumny) było najsłabszym punktem koncertu. Rozstawienie głośników po obu bokach pozytywu zaburzało chwilami odbiór muzyki, szczególnie utworów przeznaczonych do wykonania na 2 autonomiczne instrumenty. Na "żywym" koncercie wolałbym, żeby te dwa instrumenty brzmiały "obok siebie" albo "naprzeciw siebie"; ustawienie pozytywu pomiędzy głośnikami, z których płynął dźwięk organów cyfrowych czyniło chwilami muzykę podobną do nagrania, zaburzało bieg polifonicznej konstrukcji, brało piękny dźwięk odrestaurowanego pozytywu w nawias.
Duże słowa uznania należą się prowadzącemu wczorajszy koncert Jakubowi Burzyńskiemu. Nie przepadam za zapowiedziami w czasie koncertu; wolę, gdy muzyka mówi sama za siebie. Jakub Burzyński prowadził jednak koncert bardzo profesjonalnie, lekko, ze swadą i poczuciem humoru. No i bez kartki.
Przez zupełny przypadek (choć czasem naprawdę trudno w to uwierzyć, bo i bębny ucichły za oknami dokładnie przed rozpoczęciem pierwszego koncertu, i podwójna tęcza pojawiła się na niebie na zakończenie pięknego wieczoru) program koncertu w Ratuszu zamykały tanga Astora Piazzoli; niczym preludium do następnego niedzielnego wydarzenia - koncertu inauguracyjnego V Międzynarodowy Konkurs i Festiwal Chóralny PER MUSICAM AD ASTRAM im. Mikołaja Kopernika.
O
PER MUSICAM AD ASTRAM pisałem już wcześniej (
Per Musicam Ad Astra), dzisiaj kilka słów o koncercie inauguracyjnym.
W toruńskim Dworze Artusa usłyszeliśmy Tango Gloria i Tango Credo, kompozycje argentyńskiego kompozytora Martina Palmeriego, którego podstawę twórczości stanowi tango argentyńskie, wzbogacone elementami jazzu i folkloru argentyńskiego, czyli rozpropagowane przez wspomianego już Astora Piazzollę tango nuevo.
Te dwie monumentalne kompozycje zostały wykonane przez toruński Chór „Astrolabium”, Capellę Bydgostiensis oraz solistów: Martina Palmeriego (fortepian), Mario Stefano Pietrodarchi (bandoneon), Aleksandrę Turalską (sopran), Agatę Schmidt (mezzosopran) i Łukasza Klimczaka (baryton) a całością pokierowała Kinga Litowska.
Bardzo lubię patrzeć na kobiety-dyrygentki; prowadzą one zespoły zupełnie inaczej niż mężczyźni: tanecznie, z wielką gracją i z subtelną elegancją, czasami odnoszę wrażenie, że dyrygują nie one a muzyka, która przez nie przepływa. Tak było i tym razem, sposób przekazywania swojego wyobrażenia o muzyce Kingi Litowskiej to raczej przesyłanie pozytywnych wibracji niż prosty ruch czy gest. Byłem pod wielkim wrażeniem.
W utworach Martina Palmeriego jest gęsto, bardzo gęsto. To polifonia brzmień, faktur, pomysłów, melodii, rytmu a interwał potrzebnych do ich wykonania środków jest naprawdę ogromny. Nie wszystkie fragmenty Tango Gloria i Tango Credo do mnie wczorajszego wieczoru przemówiły, ale były takie, których długo nie zapomnę... Domine Fili Unigenite, Iesu Christe (Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste) z Tango Gloria - cudownie liryczne, spójne, wzruszające; Et homo factus est (I stał się człowiekiem) z Tango Credo - niezwykłe zawieszenie, niemal wypowiedziane, podkreślające wagę Narodzenia i jego konsekwencje; passus, et sepultus est (został umęczony i pogrzebany) - przejmujące i dotkliwe, niczym w pasjach Johanna Sebastiana Bacha, a po nim et resurrexit tertia die (i trzeciego dnia zmartwychwstał) - odrodzenie, nawet dla osób, któe nie znają łacińskiego tekstu wyznania wiary było jasne, że to Tango Zmartwychwstania...
Zarówno chór Astrolabium, jak i Capella Bydgotiensis, zespoły które znałem dotąd raczej z wykonań muzyki dawnej, bardzo dobrze oddały poetykę kompozycji Palmeriego i znakomicie poradziły sobie z wymagającą materią tej muzyki; było stylowo i charakternie. Także soliści stanęli na wysokości zadania. Szczególne brawa należą się niezwykle autentycznej Agacie Schmidt, czułem tę radość, którą czerpie ze śpiewania i Aleksandrze Turalskiej, bardziej powściągliwej, ale nie mniej prawdziwej. Także śpiewający partię barytonową Łukasz Klimczak dobrze oddał głosowo emocje Tango Gloria, trochę gorzej było jednak jeśli chodzi o słowa; chwilami nie byłem pewny, w jakim języku śpiewa.
Siedziałem całkiem blisko estrady, widziałem więc, jak bardzo przeżywal ten koncert kompozytor grający tego wieczoru na fortepianie. Zdawało się, że spiewa i gra razem ze wszystkimi i na wszystkim. To wspomnienie bezcenne. Przyglądałem się też z bliska emocjom innej wyjątowej postaci, dla mnie osobiście gwiazdy toruńskiego koncertu. Takich emocji, takiej prawdy i takiego żaru, jakie pokazał Mario Stefano Pietrodarchi się nie zapomina. I tej jedności, którą na kilkadziesiąt minut stanowili on i jego bandoneon...
_______________
1.
Festiwal Cichej Muzyki
Sala Mieszczańska Ratusza Staromiejskiego w Toruniu
niedziela, 25 czerwca 2017, godz. 17.00
POD PRĄD
Wykonawcy:
Marek Toporowski i Irmina Obońska – Toporowska
Program:
Antonio Soler: I koncert na dwoje organów C-dur
Johann Sebastian Bach:
Trzy Inwencje dwugłosowe (d-moll, F-dur, a-moll) z basso continuo
Sonata G-dur, BWV 530
Sinfonia h-moll w wersji na 4 głosy w opracowaniu Ryszarda Borowskiego
Wolfgang Amadeusz Mozart: Fantasia organowa f-moll, KV 594
Ryszard Borowski:
Fuga na temat Mozarta
Utwór bez tytułu
Astor Piazzola:
Dwa tanga - Adios Nonino i Preparense
***
2.
V Międzynarodowy Konkurs i Festiwal Chóralny PER MUSICAM AD ASTRAM im. Mikołaja Kopernika
Dwór Artusa w Toruniu
niedziela, 25 czerwca 2017, godz. 19.00
Koncert inauguracyjny: TANGO PROJECT
Wykonawcy:
Martin Palmeri (fortepian)
Mario Stefano Pietrodarchi (bandoneon)
Aleksandra Turalska (sopran)
Agata Schmidt (mezzosopran)
Łukasz Klimczak (baryton)
Chór Astrolabium
Orkiestra Kameralna Capella Bydgostiensis
Kinga Litowska - dyrygent
Program:
Martin Palmeri: Tango Gloria i Tango Credo