Wszystkie posty

jeszcze więcej do czytania...

Kraków: Opera Rara 2018, cz. 2



Do Krakowa jechałem na Charpentiera, nie będę tego ukrywać. Sobotni koncert Pieśń o nocy & Erwartung pojawił się w planie mojego wyjazdu trochę przy okazji. A okazał się być fascynujący. I wcale nie chodzi o czerwoną suknię, która nagle stała się czarna; o wielki pierścień, który zmieniał położenie i był dodatkową przestrzenią dla akcji scenicznej; o nowoczesną technologię, która współtworzyła obrazy towarzyszące artystom. To był koncert, po którym nie można było wyjść bez dużego ładunku emocji. 

Bardzo dobrze spisała się Orkiestra Festiwalowa, utworzona specjalnie na potrzeby Opera Rara z najlepszych instrumentalistów grających na co dzień w innych zespołach - bardzo spodobało mi się zaznaczenie w książce programowej przy nazwiskach muzyków nazw „macierzystych” orkiestr. Nie zawsze udaje się nadać tego typu zespołom spójne brzmienie, Michał Dworzyński poradził sobie z tym znakomicie. W jedności siła. 

Soliści, zarówno Evelina Dobračeva w Erwartung Arnolda Schönberga, jak i Andrzej Lampert w Pieśni o nocy Karola Szymanowskiego pokazali się z bardzo dobrej strony. Nie byli wyłącznymi gwiazdami koncertu - zachowywali dystans, dzięki czemu wszystkie elementy spektaklu: muzyka, tekst (choć trochę brakowało mi tłumaczenia Erwartung), światło, obraz rzucany na podwieszony nad sceną ekran stały się jego równoprawnymi bohaterami. Było też sporo odwagi. Część chórzystów Capelli Cracoviensis wykonywała w Erwartung układy choreograficzne, a fenomenalny Wojciech Marcinkowski zatańczył w Pieśni o nocy nago. Po spektaklu byłem świadkiem wyrażanego głośno oburzenia jednej z melomanek. Byłem nieco zdziwiony; nie dlatego, że w programie umieszczono przecież informację, że koncert nie jest odpowiedni dla dzieci, ale dlatego, że to właśnie ludzkie ciało, jego siła i jego ograniczenia, jego piękno i jego ułomności oddają najlepiej festiwalową ideę syntezy sztuk. Czy Schönberg i Szymanowski nie reprezentują tego, co było ważne dla nowych kierunków w sztuce XX wieku: obnażania fałszu i potrzeby oddania prawdy o człowieku, także jego fizjologii i cielesności.

Niedzielne przedpołudnie upłynęło na spacerze po zimowym Krakowie. Magnolie na Wzgórzu Wawelskim są piękne o każdej porze roku, a Apostołom przed kościołem św. Piotra i Pawła na Grodzkiej do twarzy w czapkach ze śniegu…

Głównym punktem programu był jednak koncert, w czasie którego w Teatrze im. J. Słowackiego usłyszeliśmy najsłynniejsze dzieła świeckie M.A. Charpentiera: Les arts florissants i La descente de l’Orphée aux Enfers w wykonaniu Le Concert de l’Hostel Dieu pod dyrekcją Francka Emmanuela Comte’a.

Idylla muzyczna Les arts florissants, która opiewa czasy Ludwika XIV, okres rozkwitu sztuki, nie była porywająca. Wszystko było poprawne, jednak zagrane i zaśpiewane bez szczególnych emocji. Zwróciłem uwagę jedynie na znakomite role Davida Witczaka i Kevina Skeltona. 

Druga część koncertu przyniosła zmianę o 180 stopni. W końcu zauważyłem i usłyszałem uczucia wokalistów i instrumentalistów zespołu Le Concert de l’Hostel Dieu. To element nieodzowny, by muzyka stała się autentyczna.

Już pierwsza aria Samanthy Louis Jean w roli Euridice, Compagnes fidèles, była pełna ekspresji, zróżnicowana dynamicznie i artykulacyjnie. Także pozostali soliści nadali swoim postaciom wyrazisty charakter. Szczególne wrażenie wywarł na mnie Étienne Bazola w wykonanej z pamięci roli Plutona oraz po raz kolejny David Witczak jako Apollo. Wokaliści brzmieli też znakomicie w chórach, których w Zejściu Orfeusza do Podziemia jest naprawdę dużo, i to w różnych konfiguracjach. Cudownie, niczym pełen tęsknoty chorał, zabrzmiało między innymi Juste sujet de pleurs. Ale to brzmienie innego „chóru” zostało w pamięci najdłużej. Viole da gamba. Kiedy dźwięk trzech viol unosił się w przestrzeni Teatru im. J. Słowackiego było magicznie, a w kończącej operę Sarabande légère – wzruszająco. 

W La descente de l’Orphée aux Enfers zagrała też kurtyna namalowana w 1894 roku przez Henryka Siemiradzkiego. W pierwszym akcie, rozgrywającym się na ziemi, delikatnie podświetlona była prawa strona obrazu Siemiradzkiego – korowód Tańca, Muzyki i Śpiewu. Wraz z przeniesieniem akcji do Hadesu weszliśmy w lewy, namalowany w ciemnych barwach plan kurtyny: Tragedię rozpościerającą swoje ramiona nad Mordercą, Miłością i Widmami. Niepodświetlony pozostał środkowy plan, na którym widać Komedię z Trefnisiem, a za nimi Geniusz Sztuki, Dobro i Piękno. Być może była to sugestia, że w operze Charpentiera brakuje trzeciego aktu, zakończenia historii opisanej przez Owidiusza w Metamorfozach. Niektórzy badacze uważają, że Charpentier miał trzeci akt w planie, a nawet, że go skomponował. Przetrwał jednak rękopis z Sarabande légère jako zakończeniem. I niech tak pozostanie.

***
Opera Rara 2018
Teatr im. J. Słowackiego w Krakowie

20 stycznia 2018
Program:
Arnold Schönberg - „Erwartung” op. 17
Karol Szymanowski - III Symfonia “Pieśń o nocy” na tenor, chór mieszany i wielką orkiestrę op. 27
Wykonawcy:
Evelina Dobračeva – sopran
Andrzej Lampert – tenor
Paweł Świątek – reżyser
Barbara Olech – choreografia
Wojciech Marcinkowski – taniec
Capella Cracoviensis – chór
Orkiestra Festiwalowa Kraków – zespół
Michał Dworzyński – dyrygent

21 stycznia 2018
Program:
Marc-Antoine Charpentier
Les arts florissants, H. 487
La descente de l’Orphée aux Enfers, H. 488
Wykonawcy:
Samantha Louis Jean - sopran
Heather Newhouse - sopran
Majdouline Zerari - mezzo-sopran
Kevin Skelton - tenor
Etienne Bazola - baryton
David Witczak - baryton
François-Nicolas Geslot - tenor
Cyril Auvity - tenor

Le Concert de l’Hostel Dieu
Franck-Emmanuel Comte - dyrygent 







Kraków. Opera Rara 2018, cz. 1



Powodem istnienia nauk ekonomicznych jest występowanie dóbr rzadkich. Dobra rzadkie to takie, na które popyt jest przy założeniu zerowej ceny większy niż podaż; których jest znacznie mniej niż wynikałoby to z naszych potrzeb. Istnienie dóbr rzadkich implikuje konieczność dokonywania wyborów, przede wszystkim jak takie zasoby zagospodarować. Podręcznikowym przykładem dobra rzadkiego jest czas. Mamy go zawsze za mało, dlatego musimy z uwagą wybierać, na co go przeznaczamy.

Staje się to coraz trudniejsze, bo w wielu sferach życia zalewa nas fala bylejakości. W kulturze także. W ofercie zaczyna przeważać nie to, co warto pokazywać, co niesie za sobą wartość dodaną, ale to, czego oczekują statystyki i wykresy. Jeśli nie przefiltrujemy odpowiednio oferty telewizji, radia, Internetu, ba! nawet propozycji wielu instytucji kulturalnych, trafiamy na rzeczy łatwe, proste, ładne, niekontrowersyjne, popularne i chwytliwe. Nie twierdzę, że takich propozycji nie powinniśmy dostawać; sam chcę być czasami odbiorcą popkultury. Chcę jednak także mieć możliwość świadomego wyboru. Kiedy znajdzie się więc wydarzenie, które przyciąga nie tylko obecnością gwiazd i przebojowością programu, jestem gotowy pognać setki kilometrów, żeby wziąć w nim udział. Z pasją i dla pasji.

Na szczęście w różnych częściach Polski są ludzie i instytucje, dla których motorem działania są wartości większe od wskaźników, wykresów i pochlebstw.

Opera Rara. Opera Rzadka. Rzadka nie tylko dlatego, że w programie znajdują się utwory wykonywane rzadko. To uproszczenie. Chciałem być na krakowskim festiwalu, kiedy poczułem, że już jego cel jest unikalny; że najważniejsze nie jest schlebianie gustom; że jak w rzadko którym przedsięwzięciu w centrum postawiony jest człowiek – jego potrzeby, zmysły, uczucia, pragnienia. Także te niewypowiedziane. Że jedną z idei jest tworzenie wspólnoty, budowanie relacji między ludźmi, dla których wspólnym mianownikiem jest kultura, ale w której szanuje się inność i różnorodność. Coraz mniej popularne, a tak mi bliskie idee humanizmu.

Byłem w Krakowie tylko dwa dni, ale to wystarczyło, żeby zderzyć oczekiwania z rzeczywistością. Nie pomyliłem się. Festiwal Opera Rara to nie festiwal rzadziej grywanych oper. Utwory są raczej pretekstem do stawiania pytań, do prowokowania do dyskusji, do odkrywania swoich przekonań, do konfrontowania się ze swoimi ograniczeniami. Z żadnego wydarzenia festiwalowego nie wyszedłem obojętnie. Pewnie dlatego, że żaden koncert nie był tylko i wyłącznie przekazem sekwencji dźwięków. Grały także obrazy, przestrzeń, rekwizyty, kostiumy, ciała, technologia zaangażowana w tworzenie dzieła sztuki. Festiwal stwarza także warunki do poczucia jedności. Proste sprawy: Orkiestra Festiwalowa, która towarzyszyła solistom w Erwartung Arnolda Schönberga i Pieśni o nocy Karola Szymanowskiego i która skupiła muzyków grających na co dzień w innych zespołach i w innych miastach; artyści, którzy w czasie przerwy wychodzili do foyer Teatru im. J. Słowackiego i wchodzili w interakcje z publicznością; spotkania przed i po koncertach. Bliskość, dobro nadzwyczaj rzadkie.

Trochę mi się ten wstęp rozwinął…

Wkrótce druga część relacji z Opera Rara. Będzie o zmieniającym położenie okręgu, nagości, boskim chórze viol da gamba, związku kurtyny Siemiradzkiego z Charpentierem, sukni zmieniającej kolor, wpływie emocji artystów na uczucia publiczności i o wszystkim innym, co poruszyło mnie na koncertach festiwalowych. O kilku sprawach pisać nie będę na pewno. Nie tylko dlatego, że obiecałem to fantastycznej artystce i przesympatycznej dziewczynie, którą w końcu poznałem osobiście - nie będzie ani o kiksach waltorni, ani o nadużywaniu piana. Na szczegóły musicie jednak poczekać.



B!52, Odcinek 62 - Epiphaniae 3

Dzisiejszym odcinkiem B!52 rozpoczyna się nowy cykl. Pierwszy odcinek B!52 ukazał się dokładnie rok temu, w trzecią niedzielę po Epifanii 2017 roku. Blog dopiero się tworzył, a tekst był bardziej niż krótki. Na prywatnym facebookowym profilu zapowiedział Sinfonię z kantaty Ich steh mit einem Fuß im Grabe, BWV 156. 

Ich steh mit einem Fuß im Grabe, BWV 156 została wykonana po raz pierwszy 23 stycznia 1729 roku i jest ostatnią z kantat przeznaczonych na trzecią niedzielę po Objawieniu. Wcześniejsze to Herr, wie du willt, so schicks mit mir, BWV 73 (1724); Was mein Gott will, das g'scheh allzeit, BWV 111 (1725) oraz Alles nur nach Gottes Willen, BWV 72 (1726)

Tytuły kantat Bacha (choć nie tylko jego) bywają dla współczesnych odbiorców szokujące. Przykładem może być Mein Herze schwimmt im Blut (Me serce pływa we krwi), BWV 199, czy właśnie Ich steh mit einem Fuß im Grabe, BWV 156, która rozpoczyna się słowami: Już jedną nogą stoję w grobie, me chore ciało wpadnie tam wnet...

W czasach Bacha śmierć przedstawiano jako coś pozytywnego i bardzo oczekiwanego; najlepiej, aby przyszła jak najszybciej. Christian Friedrich Henrici, zwany Picandrem, który jest autorem libretta kantaty, rozwija początkową myśl w taki właśnie sposób: Lass meine Not nicht lange währen; Je länger hier, je später dort - Niech ma niedola krótko trwa; Im dłużej tu, tym później tam... Nadzieją jest radość życia wiecznego, bo przecież szczęście doskonałe nie jest doświadczeniem ciała, lecz duszy. Oprócz swojej poezji autor wykorzystał także hymny Mach's mit mir, Gott, nach deiner Güt Johanna Hermana Scheina z roku 1628 oraz Herr, wie du willt, so schicks mit mir Kaspara Bienemanna z roku 1582.

Kantata została rozpisana na trzy głosy solowe (alt, tenor, bas), czterogłosowy chór oraz zespół instrumentalny złożony z oboju, dwojga skrzypiec, altówki i basso continuo. Składa się z sześciu części:

1. Sinfonia
2. Chorał (sopran) i aria (tenor): Ich steh mit einem Fuß im Grabe
3. Recytatyw (bas): Mein Angst und Not
4. Aria (alt): Herr, was du willt, soll mir gefallen
5. Recytatyw (bas): Und willst du, dass ich nicht soll kranken
6. Chorał: Herr, wie du willt, so schicks mit mir

Zapraszam do posłuchania Sinfonii z kantaty Ich steh mit einem Fuß im Grabe, BWV 156, która jest transkrypcją wcześniejszej kompozycji, zaginionego koncertu skrzypcowego lub obojowego. Ten sam materiał został użyty w Largo w Koncercie klawesynowym f-moll, BWV 1056. Przy pisaniu Sinfonii Bach sięgnął jednak prawdopodobnie do oryginału. Linia melodyczna grana przez obój jest prosta, nie tak zdobna jak w koncercie klawesynowym. Modelem  był więc prawdopodobnie instrument, który daje możliwość wykonywania dłuższych dźwięków (jak skrzypce lub obój), bez potrzeby dodawania ornamentacji podtrzymujących przebieg frazy na klawesynie.

_____

Johann Sebastian Bach (1685-1750)
Ich steh mit einem Fuß im Grabe, BWV 156
1. Sinfonia

Amsterdam baroque Orchestra
Ton Koopman - dyrygent





B!52, Odcinek 61 - Epiphaniae 2


Zachowały się trzy kantaty napisane przez Johanna Sebastiana Bacha na przypadającą jutro drugą niedzielę po Objawieniu Pańskim: Mein Gott, wie lang, ach lange?, BWV 155; Ach Gott, wie manches Herzeleid, BWV 3 oraz Meine Seufzer, meine Tränen, BWV 13.

Kantata Mein Gott, wie lang, ach lange?, BWV 155 powstała jeszcze w Weimarze i została wykonana w kaplicy książęcego zamku 19 stycznia 1716 roku. Bach wykorzystał kantatę jeszcze przynajmniej raz, 16 stycznia 1724 roku w Lipsku.

W drugą niedzielę po Epifanii czytano w kościołach miedzy innymi fragment Ewangelii według św. Jana o cudzie w Kanie Galillejskiej. Autor libretta kantaty (opublikowanego w Evangelisches Andachts-Opffer) Solomon Franck oparł tekst na jednej tylko myśli z Ewangelii: Jezus pozostaje jeszcze w ukryciu, ale możemy oczekiwać, że pojawi się wtedy, kiedy będziemy go potrzebować, kiedy przyjdzie jego czas. Końcowy chorał to dwunasta strofa hymnu Paula Speratusa Es ist das Heil uns kommen her, który został opublikowany w 1524 roku w pierwszym luterańskim zbiorze hymnów - Achtliederbuch; jego melodia pochodzi z piętnastowiecznego wielkanocnego Freu dich, du werte Christenheit.

Kantata została rozpisana na cztery głosy solowe (sopran, alt, tenor, bas), czterogłosowy chór, fagot obbligato, dwoje skrzypiec, altówkę i basso continuo. Składa się z pięciu części:

1. Recytatyw (sopran): Mein Gott, wie lang, ach lange?
2. Aria (alt, tenor): Du mußt glauben, du mußt hoffen
3. Recytatyw (bas): So sei, o Seele, sei zufrieden
4. Aria (sopran): Wirf, mein Herze, wirf dich noch
5. Chorał: Ob sich's anließ, als wollt er nicht

Zapraszam do posłuchania czwartej części kantaty, arii Wirf, mein Herze, wirf dich noch w wykonaniu Joanne Lunn (sopran) oraz English Baroque Soloists pod dyrekcją Johna Eliota Gardinera. To właśnie pięciosekundowy fragment tej żywiołowej, radosnej arii jest sygnałem Baroque Goes Nuts.

Wirf, mein Herze, wirf dich noch
In des Höchsten Liebesarme,
Dass er deiner sich erbarme.
Lege deiner Sorgen Joch,
Und was dich bisher beladen,
Auf die Achseln seiner Gnaden.

Rzuć się serce, rzuć się wprost
W ramiona Bożej miłości,
A doznasz Jego litości.
Złóż nań jarzmo twoich trosk.
Ciężar, co był tobie dan,
Na swe barki chce wziąć Pan. 


Kraków: Opera Rara 2018



„Niezmiennie gloryfikujemy najtrudniejszy z instrumentów – ludzki głos. Piękny, prowokujący, przepełniony emocjami. W 2018 roku nie uciekamy także przed rozmaitością form, stylów i epok – program festiwalu obejmuje utwory od końca wieku XVII aż po rok 1986. Jest to tym cenniejsze, że Opera Rara nie tylko pokaże aktualne trendy w operze poza granicami kraju, ale poprzez odważne lokalne produkcje będzie konkurować z ważnymi ośrodkami europejskimi, przyczyniając się do budowy jeszcze silniejszego środowiska artystycznego w Krakowie” – mówi o tegorocznej edycji festiwalu Opera Rara jego dyrektor artystyczny Jan Tomasz Adamus.

Festiwal rozpocznie się już 18 stycznia 2018 roku koncertem, na którym wybitny bas-baryton Stéphane Degout wykona arie Jeana Philippe’a Rameau i Christopha Willibalda Glucka.

Szczegółowy program Festiwalu znajdziecie na www.operarara.pl, a ich omówienie w artykule: Program Festiwalu

Wydarzenia festiwalowe związane z muzyką dawną są także dostępne w Barokowym Rozkładzie Jazdy

Festiwal jest organizowany przez Miasto Kraków, Krakowskie Biuro Festiwalowe i Capellę Cracoviensis, przy wsparciu Teatru im. Juliusza Słowackiego.


B!52, Odcinek 60 - Epiphaniae 1

 
Jutro pierwsza niedziela po uroczystości Objawienia Pańskiego, Epifanii. Johann Sebastian Bach skomponował na tę niedzielę trzy kantaty: Mein liebster Jesus ist verloren, BWV 154; Meinen Jesum laß ich nicht, BWV 124 oraz Liebster Jesu, mein Verlangen, BWV 32. Kiedyś przypisywano mu także kantatę Gedenke, Herr, wie es uns gehet oznaczoną nawet w katalogu Bach Werke Verzeichnis numerem 217; nie rozstrzygnięto, kto jest jej autorem, choć niektórzy badacze wskazują na zięcia Bacha i jego kopistę, Johanna Christopha Altnickola.

Kantata Liebster Jesu, mein Verlangen, BWV 32, bo o niej będzie dzisiaj mowa, została wykonana po raz pierwszy 13 stycznia 1726 roku. Autorem libretta jest Georg Christian Lehms, poeta dworu książęcego w Darmstadt. Fragment Ewangelii czytany tego dnia dotyczył znalezienia Jezusa w świątyni, było to dla Lehmsa pretekstem do napisania dialogu Duszy z poszukiwanym przez nią żarliwie Jezusem. Nawiązuje to do bogatych tradycji średniowiecznego mistycyzmu oraz starotestamentowych weselnych metafor, między innymi z Pieśni nad Pieśniami. Tekst końcowego chorału pochodzi z hymnu Paula Gerhardta Weg, mein Herz, mit den Gedanken z 1647 roku.

Kantata składa się z sześciu części (2 arie solowe, duet, 2 recytatywy i chorał) i została rozpisana na dwa głosy solowe (bohaterowie dialogu: sopran - Dusza i bas - Vox Christi), czterogłosowy chór oraz zespół instrumentalny złożony z oboju, dwojga skrzypiec, altówki i basso continuo. Na manuskrypcie Bach napisał: Dominica 1 post Epiphanias / Dialogus. / Liebster Jesu, mein Verlangen: / à / 4 Voci. / 1 Hautbois / 2 Violini / Viola / e / Continuo / di / Joh: Seb: Bach.; KT: J. J. Do(min)ica 1 post Epiphanias. Concerto in Dialogo.

Zapraszam do posłuchania początkowej arii sopranowej Liebster Jesu, mein Verlangen w wykonaniu Caroline Weynants oraz zespołu Il Gardellino pod dyrekcją Marcela Ponseele. Aria przypomina charakterem wolne części koncertów Bacha, sopran i koncertujący obój tęsknie wzdychają, smyczki grają stały akompaniament oznaczony piano e spiccato a "basso continuo dodaje swój chwiejny rytm, jak gdyby chrześcijanin bez ustanku poruszał się po świecie szukając Zbawiciela" (Whittaker).

Liebster Jesu, mein Verlangen,
Sage mir, wo find ich dich?
Soll ich dich so bald verlieren
Und nicht ferner bei mir spüren?
Ach! mein Hort, erfreue mich,
Lass dich höchst vergnügt umfangen.

Miły Jezu, ma tęsknoto,
Powiedz mi, gdzie znajdę Cię?
Czy mam zaraz stracić Ciebie?
Nie czuć więcej obok siebie?
Ach! Zbawco rozraduj mnie,
Pozwól objąć Cię z ochotą.

B!52, Odcinek 59 - Epiphaniae Domini


Jutro będziemy obchodzić uroczystość Objawienia Pańskiego, Epifanię, nazywaną tradycyjnie świętem Trzech Króli. Nie wiadomo, czy było ich trzech. Ewangelia według św. Mateusza nie wymienia ich liczby, mówi tylko o Mędrcach, którzy przybyli ze Wschodu. Liczba trzy wzięła się prawdopodobnie z tego, że zgodnie z przekazem biblijnym przybysze złożyli Jezusowi trzy dary: złoto, kadzidło i mirrę. Epifania, zamykająca okres świętowania Bożego Narodzenia, to jedno z najstarszych świąt  chrześcijańskich i jest obchodzone już od III wieku. Mędrców lub magów ze Wschodu zaczęto nazywać królami dopiero w średniowieczu, wtedy pojawiły się też ich imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. 

Ze świętem Trzech Króli wiąże się wiele zwyczajów. Najbardziej rozpowszechnionym jest pisanie poświęconą kredą na drzwiach domów liter „K (C)”, „M” i „B” wraz z liczbą oznaczającą aktualny rok. Uważamy, że są to inicjały Mędrców, choć pierwotnie oznaczały one Christus mansionem benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu domowi). Popularne są też procesje i korowody. W Polsce są to orszaki Trzech Króli, w krajach niemieckojęzycznych od domu do domu chodzą przebrani za Mędrców Sternsinger (Gwiezdni  Śpiewacy).

Zachowały się trzy kantaty Johanna Sebastiana Bacha na Epifanię: szósta część Oratorium na Boże Narodzenie, BWV 248 (Herr, wenn die stolzen Feinde schnauben); Liebster Immanuel, Herzog der Frommen, BWV 123 oraz Sie werden aus Saba alle kommen, BWV 65. Dwóch ostatnich miałem przyjemność posłuchać w maju ubiegłego w warszawskim kościele ss. Wizytek w wykonaniu Baroque Collegium 1685. Bardzo lubię wracać pamięcią do tego naprawdę niezwykłego koncertu…

Dziś kilka słów o kantacie Sie werden aus Saba alle kommen, BWV 65, która została wykonana po raz pierwszy 6 stycznia 1724 roku. 

Nie jest znany autor libretta kantaty. Tekst rozpoczyna się od cytatu z proroctwa Izajasza: "(...) Wszyscy ci przyjdą z Saby, złoto i kadzidło przyniosą, a chwały Pańskie opowiadać będą." (Iz 60,6). Poeta zestawia je z czwartą zwrotką kolędy Ein Kind geborn zu Bethlehem (niemiecka wersja łacińskiej pieśni Puer natus in Bethlehem) z 1543 roku, również mówiącej o przybyciu Królów z Saby. W następnych częściach poeta ogłasza spełnienie się proroctwa, porównuje też dary złożone przez Mędrców z tym, co mogą ofiarować Jezusowi chrześcijanie: wiarę do złota, modlitwę do kadzidła i cierpliwość do mirry. Kantatę kończy chorał, którego tekst się nie zachował, uważa się jednak, że była to dziesiąta strofa hymnu Paula Grehardta Ich hab in Gottes Herz und Sinn.

Kantata  składa się z siedmiu części: chóru, dwóch recytatywów, dwóch arii i dwóch chorałów. Została rozpisana na dwa głosy solowe (tenor i bas), czterogłosowy chór oraz odświętny skład instrumentalny: dwa rogi, dwa flety, dwa oboje da caccia, dwoje skrzypiec, altówkę i basso continuo. Na pierwszej stronie manuskryptu Bach napisał: J N J Festo Epiphan: Concerto. á 2 Core du Chasse. 2 Hautb: da Caccia / due Fiauti 2 Violini è Viola con 4 Voci.

Zapraszam do posłuchania dwóch pierwszych części kantaty. John Eliot Gardiner napisał o nich tak:

"Bach nigdy nie wyszedł z czymś bardziej widowiskowym i wschodnim w stylu jak chór otwierający skomponowaną w roku 1724 kantatę Sie werden aus Saba alle kommen, BWV 65. Używa rogów, by pokazać majestat i starożytny charakter, fletów do zaprezentowania wysokich tonów często kojarzonych z muzyką orientalną oraz obojów da caccia do przywołania podobnych do szałamaji instrumentów stroikowych z Bliskiego Wschodu (surmy i salamiye). (…) Jeszcze zanim zaśpiewa chór, Bach paraduje przed naszymi oczami z obładowaną darami dostojną procesją Trzech Magów i 'wielbłądów w obfitości' (wspomnianej w pominiętym w kantacie wersecie z Izajasza). A później następuje nagła zmiana skali i nastroju, z początkowej pompy królewskiej procesji przechodzimy do intymnej, prostej stajenki i do ofiar składanych dzieciątku w żłóbku. Wtedy chór intonuje skromną niemiecką wersję łacińskiej kolędy  ‘Puer natus in Bethlehem’, tradycyjnie śpiewaną w Lipsku w czasie tego święta."

 Sie werden aus Saba alle kommen,
Gold und Weihrauch bringen
und des Herren Lob verkündigen.

Wszyscy ci przyjdą z Saby, 
złoto i kadzidło przyniosą, 
a chwały Pańskie opowiadać będą

Die Kön'ge aus Saba kamen dar,
Gold, Weihrauch, Myrrhen brachten sie dar,
Alleluja!

Królowie z Saby przynieśli już tu 
Mirrę, kadzidło i złoto Mu.
Alleluja!


Narodowe Forum Muzyki: Barokowe pożegnanie 2017 roku

fotografia  z profilu FB Narodowego Forum Muzyki, autor: Karol Sokołowski

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Wrocław jest jednym z najważniejszych ośrodków muzyki dawnej w Polsce. To nie tylko zasługa odbywającego się tam już od ponad 50 lat festiwalu Wratislavia Cantans. Opera Wrocławska nie boi się wystawiać dawnych oper (kolejne spektakle Orfeusza i Eurydyki Christopha Willibalda Glucka 7 i 8 czerwca), w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego działa nie tylko Katedra Organów, Klawesynu i Muzyki dawnej, ale i Akademicka Orkiestra Barokowa (najbliższy koncert już 9 stycznia) a Narodowe Forum Muzyki wydaje płyty z muzyką dawną, w tym kompozytorów polskich (tak rzadko obecnych na estradach koncertowych) oraz organizuje inne ważne festiwale, koncerty, akademie muzyki dawnej; jest też domem dla jednego z najlepszych w Polsce zespołów wykonujących muzykę dawną na historycznych instrumentach - Wrocławskiej Orkiestry Barokowej. Nic więc dziwnego, że to właśnie we Wrocławiu pożegnanie 2017 roku było barokowe! 

Vivica Genaux oraz Wrocławska Orkiestra Barokowa pod dyrekcją Jarosława Thiela zaproponowali publiczności przebojowy repertuar złożony z kompozycji Antonio Vivaldiego oraz Georga Friedricha Händla. Usłyszeliśmy nie tylko arie, ale też utwory instrumentalne, m.in. wybrane części z Muzyki na wodzie i Muzyki ogni sztucznych Händla oraz Koncert d-moll na dwoje skrzypiec, wiolonczelę i smyczki, RV 565 ze zbioru L’estro armonico Vivaldiego. Koncerty sylwestrowe rządzą się swoimi prawami, mieliśmy więc także sporo tekstu mówionego. Przyznaję, że sensu przeplatania muzyki barokowej cytatami z Doktora Faustusa Tomasza Manna o Brahmsie i Brucknerze nie złapałem.

To Muzyka była jednak główną bohaterką sylwestrowego wieczoru.

Wrocławska Orkiestra Barokowa spisała się jak zwykle znakomicie, choć z początku byłem lekko zdziwiony wolnym tempem i nadmiarem legata w Ouverture do Muzyki ogni sztucznych. W czasie przerwy podsłyszałem od jednego z licznie przybyłych melomanów z Niemiec, że początek koncertu był "zu massiv". Coś w tym jest. Pózniej było już zdecydowanie i z charakterem. Pojawił się nawet swing! Na szczególne wyróżnienie zasłużyli: grupa basso continuo, a w niej Michele Cinquina na teorbie i Jarosław Thiel na wiolonczeli, oraz grupa trąbek historycznych a w niej niesamowita Fruzsina Hara, od której w czasie jej partii solowych nie mogłem oderwać wzroku. Było mocno!

O Vivice Genaux nie można powiedzieć nic innego jak to, że jest elektryzująca i zjawiskowa. Brzmiała fenomenalnie zarówno w koloraturowych ariach przeznaczonych dla Farinellego, jak i w pełnych emocji ariach lirycznych. Widać było i słychać wzajemne zaufanie i chemię pomiędzy wokalistką, a orkiestrą oraz towarzyszącymi jej w poszczególnych utworach solistami, m.in w arii Va tacito e nascosto z opery Giulio Cesare in Egitto, HWV 17 Händla, w której solo na rogu znakomicie wykonał Daniele Bolzonella czy arii z Ode for St. Cecilia's Day, HWV 76, w której w pełnym emocji duecie z Vivicą Genaux zagrał na wiolonczeli Jarosław Thiel. What passion cannot music raise, and quell? Czy jest pasja, której muzyka nie wznieci, nie stłumi?

Czasami po koncertach zostaje w głowie melodia, która powraca jeszcze przez długi czas. Mówię wtedy, że jest w miły sposób uporczywie natrętna. Po koncercie sylwestrowym przypominała o sobie melodia z arii Mentre dormi, Amor fomenti. Ta pełna uroku aria pochodzi z opery Vivaldiego L'Olimpiade. Już niedługo będziemy mogli usłyszeć całą operę na zakończenie Akademii Vivaldiowskiej, która odbędzie się w Narodowym Forum Muzyki w pierwszych dniach marca. Przyznaję, że program całej Akademii jest bardzo kuszący...

Publiczność przyjęła sylewstrowy koncert owacjami, za które wykonawcy podziękowali bisami. Usłyszeliśmy arie: Agitata da due venti z opery Griselda Antonio Vivaldiego oraz Son qual nave ch'agitata Riccardo Broschiego. Mieliśmy też okazję zaśpiewać razem z artystami starą szkocka pieśń śpiewaną tradycyjnie na pożegnanie roku - Auld Lang Syne. Angielski tekst był wyświetlany na monitorach, ale większość publiczności, w tym i ja, śpiewaliśmy po polsku:
Kto raz przyjaźni poznał moc, 
Nie będzie trwonił słów. 
Przy innym ogniu w inną noc, 
Do zobaczenia znów...

Do zobaczenia w 2018 roku! Niech będzie taki, jak w życzeniach noworocznych, które skierowała Vivica Genaux do wrocławskiej publiczności: pełen szacunku, pokoju i miłości.



***

Jarosław Thiel – dyrygent
Vivica Genaux – sopran 
Wrocławska Orkiestra Barokowa

Przemysław Wasilkowski – aktor

Program:

G.F. Händel Muzyka ogni sztucznych, HWV 351, Muzyka na wodzie, HWV 349 (fragmenty suit)
A. Vivaldi:
Come in vano il mare irato – aria z opery Catone in Utica, RV 705
Mentre dormi – aria z opery L’Olimpiade, RV 725
XI Koncert d-moll na dwoje skrzypiec, wiolonczelę i smyczk,i RV 565 ze zbioru L’estro armonico
Alma oppressa – aria z opery La fida ninfa, RV 714
***
G.F. Händel:
What Passion Cannot Music Raise and Quell! – aria z Ode for St. Cecilia’s Day, HWV 76 
No More, I'll Hear No More…, Iris, Hence Away… – aria i recytatyw z opery Semele, HWV 58
Muzyka ogni sztucznych, HWV 351, Muzyka na wodzie, HWV 349 (fragmenty suit)
Va tacito e nascosto – aria z opery Juliusz Cezar w Egipcie, HWV 17
Lascia ch'io pianga – aria z opery Rinaldo, HWV 7

Baroque Goes Nuts! Podsumowanie roku 2017

Kiedy na początku 2017 roku postanowiłem znaleźć dla mojego pisania lepsze miejsce niż nikomu nie pokazywane notatki albo prywatny profil na Facebooku, nie przypuszczałem nawet, że wywoła to tak wielką lawinę pozytywnych zmian...

Dziękuję za wszystko, co wydarzyło się w ciągu minionego roku: za spotkania, koncerty, festiwale, muzyczne podróże; za wszystkie otrzymane zaproszenia, dowody sympatii, rozmowy; za zaufanie; za to, że wokół Baroque Goes Nuts! zgromadziła się całkiem już spora grupa czytelników.

Nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie pomoc i wsparcie - nie tylko w sprawach blogowych - Marcina. Mam nadzieję, że będę w stanie kiedyś to odpłacić...

Zapraszam do obejrzenia filmu z podsumowaniem wydarzeń tych kilku miesięcy blogowej działalności, muzycznie opartym na arii, której fragmencik stał się dżinglem do wszystkich dotychczasowych jutubek.

Przed nami już jednak rok 2018. Niech przyniesie wszystkim dużo radości; niech marzenia zmieniają się w plany!