Carillony współtworzą klimat Gdańska. Nie można przejść się uliczkami Głównego Miasta i nie usłyszeć ich dźwięku. W Gdańsku znajdują się jedyne w Polsce carillony koncertowe. I to aż trzy: W Ratuszu Głównomiejskim, kościele św. Katarzyny oraz zainstalowany na przyczepie samochodowej instrument mobilny.
Wczoraj na dzwonach zawieszonych w wieży kościoła św. Katarzyny utwory Dietricha Buxtehudego zagrała Monika Kaźmierczak, miejska carillonistka, organizatorka Letnich Koncertów Carillonowych czy Gdańskiego Festiwalu Carillonowego. W ogrodzie przykościelnym został umieszczony telebim, mogliśmy więc obserwować grę Moniki Kaźmierczak. A nie wydaje się to łatwym zadaniem. 50 różnej wielkości dzwonów jest wprawianych w ruch za pomocą uderzeń pięścią lub stopą w specjalną klawiaturę (manuał i pedał) o układzie zbliżonym do klawiatury organów.
Koncert był magiczny i poruszający, a atmosfera - mimo temperatury bliskiej zeru - gorąca. Publiczność w zamkniętym na co dzień ogrodzie przykościelnym, ale też pewnie i gdańszczanie oraz turyści, którzy znaleźli się przez przypadek w okolicach kościoła św. Katarzyny mieli okazję poznać wirtuozerię Moniki Kaźmierczak, która na tak trudnym instrumencie, jakim jest carillion, znakomicie oddała kunsztowną polifonię Buxtehudego.
Wydarzenie plenerowe w grudniu nie mogłoby się odbyć bez dodatkowych zabiegów i udogodnień: publiczność miała do dyspozycji gazowe grzejniki, koce, ogrzewacze do rąk i gorącą herbatą z rumem. Nie lada wyzwaniem technicznym była też rejestracja tego koncertu na potrzeby radiowej Dwójki - pierwsza tego typu w Polsce. Słuchacze będą mieli okazję posłuchać tego nagrania na antenie radia po Nowym Roku.
Wieczorny koncert odbył się w Centrum św. Jana. Na estradzie pojawił się - po raz pierwszy w Polsce - zespół Ensemble Correspondances. Zespół instrumetalno-wokalny, który założył klawesynista i organista Sébastien Daucé przywraca pamieć o kompozytorach mniej znanych, ale też sięga po twórczość takich francuskich mistrzów jak Marc-Antoine Charpentier. I własnie twórczość Charpentiera związana z okresem Adwentu i Bożego Narodzenia młodzi artyści zaprezentowali w Gdańsku.
Młodzi. To właśnie słowo jest kluczem do wczorajszego koncertu. Dzięki Ensemble Correspondance do kościoła św. Jana wlała się radość, młodzieńcza energia i optymizm. Ensemble Corresponance nie jest grupą indywidualistów, tylko zespołem. było to na koncercie widać i słychać. Nie ma mowy o współzawodniczeniu. Są silne interakcje, podkreślanie wzajemnych zależności, wsłuchiwanie się w głos grupy jako całości. I najważniejsze. Zaufanie. Trzeba do tego dodać, że wszyscy artyści bez wyjątku dysponują doskonałym warsztatem.
Kilka elementów wczorajszego koncertu urzekło mnie szczególnie. Flety proste, które zdawały się tańczyć w powietrzu, magnetyzująca Lucile Richardot (mezzosopran), głęboki i precyzyjny bas Nicolasa Brooymansa. I melodie, które czasem przypominały mi polskie kolędy i pastorałki. Była Moc.
Na bis zespół wykonał Salus infirmorum z Litanies de la Vierge, H. 83, czyli Litanii Loretańskiej Charpentiera. Cały koncert był rejestrowany przez TVP Kultura i będzie transmitowany w Boże Narodzenie. Nie znam jeszcze dokładnej daty transmisji, ale jeśli zdobędę tę informację opublikuję ją na blogu, bo tego koncertu naprawdę warto posłuchać.
Charles Baudelaire, Correspondances
Oddźwięki
tłum. Antoni Lange
Natura jest świątynią, kędy słupy żywe
Niepojęte nam słowa wymawiają czasem.
Człowiek śród nich przechodzi, jak symbolów lasem,
One zaś mu spojrzenia rzucają życzliwe.
Jak oddalone echa, wiążące się w chóry,
Tak sobie w tajemniczej, głębokiej jedności,
Wielkiej — jako otchłanie nocy i światłości —
Odpowiadają dźwięki, wonie i kolory.
Są aromaty świeże, jak ciała dziecinne,
Dźwięczne i niby łąki — zielone; są inne
Bogate i zepsute — silne, tryumfalne,
Które się rozlewają w światy idealne,
Jak ambra, benzoina, jako piżma wonie,
Gdzie duch przenika zmysły i wzajem w nich tonie.
.
0 komentarze:
Prześlij komentarz