B!LIVE, Kromer Biecz Festival 2018, cz. III



W Bieczu czas płynie wolniej, spokojniej, szumy codzienności docierają w dużo mniejszym natężeniu. Festiwalowe koncerty zaczynają się po południu, jest więc czas, żeby skupić się na sobie. Swoich emocjach, myślach, potrzebach. Miałem sporo czasu na prawdziwe odpoczywanie. Bez gonitwy i zwyczajowego łatania dziur czasoprzestrzennych. W Bieczu nic nie musiałem.

Niedziela koncertowa zaczęła się w Binarowej, w drewnianym kościele p.w. św. Michała Archanioła wpisanym na listę kulturalnego dziedzictwa ludzkości UNESCO. To o nim swoją Starą pieśń na Binnarową napisał Miron Białoszewski. Z zewnątrz kościół specjalnie się nie wyróżnia, ale kiedy wejdzie się do środka, wywołuje zdumienie. Barokowe ołtarze; rzeźbione ławy; stropy, belki, arkady i ściany pokryte przedziwnymi, kolorowymi malowidłami; niezliczone rzeźby; tęcza, która dźwiga Pasję. I anioły. Nieprzebrane rzesze aniołów. Samych Michałów naliczyłem z pomocą proboszcza miejscowej parafii aż czterech; w tym tego, który spogląda na wszystko z samego szczytu głównego ołtarza.

[…]
Gdy prowadzili ołtarz,
święty Michał stał na szczycie,
trzymał miecz zapylony
i wagę z przydrożnym kurzem.
Ale pułap kwiecisty
kościoła
był za niski
dla archanioła,
więc przefrunął ponad chór,
wziął miecz, wagę,
na niej kurz
i tak czuwa.
[…]

Miron Białoszewski, "Stara pieśń na Binnarową"

W kościele pw. Św. Michała Archanioła zagrał w sobotę zespół Musica Graciana (Aleksandra Lesner, Marta Michalak – skrzypce barokowe; Radosław Dembiński – viola da gamba; Marcin Bajon – violone; Kamil Lis – pozytyw szkatulny), którym od klawesynu dyrygował Maksymilian Święch. Usłyszeliśmy program Pubblicato in Venezia, na który złożyły się utwory wydane w XVII wieku w Wenecji przez takich kompozytorów jak Biagio Marini, Giovanni Picchi, Salomone Rossi, Giovanni Battista Buonamente czy Marcin Mielczewski.

Słuchałem tego programu wcześniej już dwa razy, na koncercie w toruńskich Jordankach i w czasie transmisji internetowej z Forum Synagoga w Ostrowie Wielkopolskim. Za każdym razem, także w Binarowej, podziwiam pasję z jaką młodzi ludzie podchodzą do muzyki, świeżość, pozytywną energię, istną burzę uczuć. W Binarowej swoje dodała też natura. Na koniec koncertu zesłała burzę z piorunami. Była Moc!!!

W Binarowej usłyszeliśmy Wenecję wieku XVII, koncert finałowy Kromer Biecz Festival 2018 przeniósł nas do Wenecji osiemnastowiecznej. Program oparty na wokalno-instrumentalnych i instrumentalnych utworach Antonio Vivaldiego zaprezentowali w Kolegiacie pw. Bożego Ciała: Anna Radziejewska – mezzosopran oraz Royal Baroque Ensemble w składzie Grzegorz Lalek, Alicja Sierpińska – skrzypce barokowe; Małgorzata Feldgebel – altówka barokowa; Jakub Kościkiewicz – wiolonczela barokowa; Grzegorz Zimak – kontrabas barokowy i Henryk Kasperczak – teorba. Całością pokierowała od klawesynu Lilianna Stawarz.

Koncerty (i spektakle operowe) z udziałem tych artystów to zawsze gwarancja pięknych muzycznych wrażeń. Nie inaczej było w Bieczu.

Anna Radziejewska to mezzosopranistka światowego formatu, w niedzielę zawładnęła więc sercami i wyobraźnią słuchaczy. Każdą arią, każdym recytatywem malowała inne obrazy: raz wzruszające, intymne i subtelne; raz intensywne, dramatyczne i pełne żaru. Motyle w brzuchu wyczyniały niecodzienne harce.

Wyśmienicie zabrzmiał pod dyrekcją Lilianny Stawarz zespół instrumentalny. Po wykonanym porywająco Koncercie e-moll na smyczki i basso continuo, RV 134 Antonio Vivaldiego rozległy się gromkie oklaski, a siedzący przede mną Bruno Cocset zakrzyknął głośno: bravo! Rekomendacja to nie byle jaka. Bruno Cocset jest zdobywcą prestiżowej Premio Internazionale Antonio Vivaldi, nagrody przyznawanej za wybitne nagrania włoskiej muzyki dawnej przez Istituto Italiano Antonio Vivaldi.

W czasie koncertu zespół wykonał też Musette i Menueta z opery Georga Friedricha Händla Alcina, HWV 34. Cała opera będzie miała swoją premierę już we wrześniu na IV Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica w Warszawie (Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica). Apetyt został zaostrzony.

Na bis usłyszeliśmy przepiękne, senne arioso Manlio Sonno, se pur sei sonno z trzeciego aktu opery Tito Manlio Antonio Vivaldiego oraz pieśń Do Ludmiły Karola Kurpińskiego, po której przez publiczność przebiegł szmer: za krótko, za krótko…

Wszystko co, dobre kiedyś się jednak kończy. Kiedy w poniedziałek rano patrzyłem z okna pociągu na znikające powoli średniowieczne miasto na zielonym wzgórzu, zrobiło mi się najzwyczajniej w świecie smutno. Żal się było żegnać…

cdn...

0 komentarze:

Prześlij komentarz