B!LIVE - Wratislavia Cantans | Die Kunst der Fuge



Wratislavia Cantans to prawdziwe święto muzyki dawnej, było więc jasne, że we wrześniu trzeba pojechać do Wrocławia. Et verbum caro factum est. 

Wystarczyłoby już samo zobaczenie przy pulpicie dyrygenckim Sir Johna Eliota Gardinera, spełniło się wtedy jedno z moich muzycznych marzeń. Ale wydarzyło się wiele więcej. Festiwal Wratislavia Cantans był okazją do spotkań z muzycznymi przyjaciółmi, do nawiązania nowych relacji i posłuchania muzyki w najlepszym wydaniu. Na długo pozostanie w pamięci nie tylko Il ritorno d’Ulisse in patria Claudia Monteverdiego, ale też jego Nieszpory, które usłyszeliśmy dzień później w Kościele Uniwersyteckim pw. Najświętszego Imienia Jezus: wzruszające, magiczne, pełne emocji wykonanie La Fenice w przepięknej barokowej scenerii. Po koncercie miałem okazję porozmawiać z Jeanem Tubéry, nie tylko szefem zespołu, ale też znakomitym kornecistą. Wspomnienie tego spotkania też będzie trwać. Bien fraternellement!

Ostatnim akcentem festiwalowego weekendu był koncert na Zamku Piastów Śląskich w Oleśnicy. 

Oleśnica to piękne miasto. Położenie w bliskiej okolicy Wrocławia i sporo zachowanych zabytków mogłoby uczynić z niej dolnośląską perełkę, jednak te atuty wydają się nie być wykorzystywane. Takie przynajmniej odnieśliśmy wrażenie. Pojechaliśmy do Oleśnicy kilka godzin przed koncertem z myślą o zwiedzaniu miasta, poznaniu jego mieszkańców, poczucia jego ducha. Okazało się to niemożliwe. W niedzielne popołudnie wszystkie zabytkowe kościoły były zamknięte na cztery spusty, nigdzie nie znaleźliśmy tez informacji, które mogłyby w jakikolwiek sposób przybliżyć historię i współczesność Oleśnicy. Po Rynku i jego okolicach kręciło się też zdumiewająco mało oleśniczan. Ci, z którymi udało mi się porozmawiać, byli za to bardzo życzliwi.

A jednak miasto żyje. A może raczej odżyło dzięki Wratislavia Cantans. Na półtorej godziny przed koncertem do Zamku Książąt Piastowskich zaczęli napływać mieszkańcy miasta i turyści spragnieni muzycznych emocji. Na pół godziny przed koncertem tłum nie mieścił się już w przedsionku Sali Rycerskiej, a kiedy otworzono salę okazało się, że melomanów jest znacznie więcej niż miejsc siedzących. Muzyka przyciąga. Muzyka dawna także. Dla barokowego maniaka to niesamowita motywacja, najlepszy z możliwych sygnał, że warto - także w formie bloga - muzykę dawną popularyzować.

Accademia Bizantina ma dla Baroque Goes Nuts! szczególne znaczenie. Relacja z wykonanego przez ten właśnie zespół w czasie wielkanocnej edycji gdańskiego festiwalu Actus Humanus oratorium La Resurrezione Georga Friedricha Händla była tekstem otwierającym działanie bloga. I początkiem całego łańcucha wspaniałych i szalonych zdarzeń, które przytrafiły się od tamtego czasu. W niedzielę w Oleśnicy Accademia Bizantina w niewielkim składzie (dwoje skrzypiec, altówka, wiolonczela, klawesyn i pozytyw) prowadzona przez Ottavio Dantone zagrała Die Kunst der Fuge, BWV 1080 Johanna Sebastiana Bacha.

Die Kunst der Fuge jest ostatnim utworem Bacha, podsumowaniem całej wiedzy na temat sztuki kontrapunktu i kanonu. Podczas jego pisania Johann Sebastian Bach zmarł. Jego syn, Carl Philipp Emanuel, napisał na rękopisie ostatniej fugi: Über dieser Fuge, wo der Name B A C H im Contrasubject angebracht worden, ist der Verfasser gestorben ("Podczas pracy nad tą fugą, gdy w kontratemacie pojawia się nazwisko B A C H, kompozytor zmarł").  

Die Kunst der Fuge nie jest utworem prostym. Ani do wykonywania - to w dużej mierze traktat z zakresu teorii kontrapunktu, Bach nie zaznaczył też nigdzie, na jaki instrument, albo zespół instrumentów jest przeznaczone; ani do słuchania - jest zestawem fug i kanonów opartych na jednym temacie, który w kolejnych częściach nazwanych Contrapunctus, podlega jedynie coraz większym modyfikacjom.

A jednak zdarzają się wykonania, które porywają słuchaczy. Tak było w niedzielę w Oleśnicy. Die Kunst der Fuge w wykonaniu Accademii Bizantina było pełne pasji i prawdy. Fuga zaczęła oddychać...

Ottavio Dantone jest mistrzem w tworzeniu barw. Nawet w tak niewielkim składzie jak w niedzielę. Fugi i kanony były grane w różnych zestawieniach instrumentów - niektóre tylko na klawesynie lub pozytywie, inne przez smyczki z towarzyszeniem basso continuo, jeszcze inne przez skrzypce z klawesynem. Dzięki temu każdy Kontrapunkt nabierał nowego brzmienia. Szczególnie pięknie brzmiało zestawienie pozytywu z wiolonczelą, albo w fugach granych na klawesynie i pozytywie wzmacnianie tematów przez poszczególne instrumenty smyczkowe. Przez półtorej godziny budowania zawiłej polifonicznej konstrukcji publiczność trwała w niezwykłej ciszy, by po kończącym utwór zawieszeniu na B A C H niemalże natychmiast wstać z miejsc i wybuchnąć gromkimi owacjami.

Accademia Bizantina spełniła jeszcze jeden warunek konieczny do zagrania naprawdę dobrego koncertu. Była wiarygodna. Widać było pasję, z którą grali muzycy; radość ze wspólnego muzykowania; zaufanie, którym się obdarzali. Próbowałem zerkać chwilami na Alessandro Tampieriego, ale po chwili musiałem odwracać wzrok, bo kiedy ten znakomity skrzypek siedział i przysłuchiwał się grającym kolegom, jego doświadczanie muzyki było tak intensywne, że zdawało mi się, że wkraczam w jego strefę intymności...

Bardzo dziękuję Narodowemu Forum Muzyki za okazaną życzliwość. I za to, że oddaje tyle przestrzeni dla muzyki dawnej. Bo przecież jest obecna w NFM nie tylko na Wratislavia Cantans. Do zobaczenia!

_____

niedziela, 10 września 2017
Zamek Piastów Śląskich w Oleśnicy

Johann Sebastian Bach (1685-1750)
Die Kunst der Fuge, BWV 1080

Wykonawcy:
Accademia Bizantina
Alessandro Tampieri, Ana Liz Ojeda – skrzypce
Diego Mecca – altówka
Emmanuel Jacques – wiolonczela
Stefano Demicheli – pozytyw
Ottavio Dantone – klawesyn, kierownictwo artystyczne

0 komentarze:

Prześlij komentarz