332 lata temu przyszedł na świat pewien Europejczyk. Urodził się w niemieckim Halle; pierwsze opery pisał w Hamburgu, w tamtym czasie europejskim centrum sztuki operowej; długi czas przebywał we Włoszech, gdzie pisał nie tylko opery - najbardziej włoskie z włoskich, ale też muzykę sakralną nawiązującą do stylu neapolitańskiego; na jakiś czas z powrotem wyjechał do Niemiec, by w końcu osiąść w tradycyjnym i konserwatywnym, ale bardzo kosmopolitycznym Londynie. Jedno z jego największych dzieł powstało w Dublinie w podziękowaniu dla Irlandczyków, listy pisał po francusku, artystów do wykonywania swoich utworów szukał na całym kontynencie, we wszystkich jego zakątkach miał też przyjaciół. Nie tylko muzyków i notabli.
Dokonał syntezy tego, co działo się w tamtym czasie w muzyce europejskiej, dlatego Niemcy, Włosi, Brytyjczycy, nawet Francuzi uznają go za swojego. Nawet charakter miał iście europejski. Z wyczuciem podchodził do angielskich gustów i sposobu bycia, pozostając przy tym kochającym życie, jowialnym i energicznym Saksończykiem. Miał wady, bywał na przykład bardzo szorstki i obcesowy, ale któż nie ma wad. Bez nich byłoby nudno.
W Gentleman's Magazine po jego śmierci napisano: "był hojny nawet gdy był biedny, a jak stał się bogaty, nie zapomniał o przyjaciołach". Czy to nie wartości europejskie? Może inaczej. Czy to nie europejska solidarność, do której znów powinniśmy dążyć?
Georg Friedrich Händel
23.02.1685 - 14.04.1759
0 komentarze:
Prześlij komentarz