B!LIVE, Bogowie zdemaskowani, czyli Il Pastor Fido w Gliwicach.


Dziś zaczynam od przeprosin. Relacja z gliwickiej premiery opery Il Pastor Fido Georga Friedrich Händla  miała się ukazać już ponad tydzień temu, ale łatam dziury czasoprzestrzenne i wszystko - niestety przede wszystkim pisanie - musi czekać na swoją porę. Czyli na ostatnią możliwą chwilę. Ale relacja ukazać się musi. Powodów jest przynajmniej kilka. Zacznę od miasta. 

Spędziłem w Gliwicach zaledwie kilka godzin, ale był to czas naprawdę piękny. Miasto ma sporo do zaoferowania. Są tu zabytki (Zamek Piastowski, gotycki Kościół Wszystkich Świętych, neogotycka katedra, wieża radiostacji - najwyższa drewniana wieża nadawcza na świecie), jest Palmiarnia Miejska z czterema ogromnymi akwariami; w krajobraz miasta wpisuje się też natura – rozległe parki, Kłodnica - dzika rzeka przepływająca przez samo centrum miasta. Co krok trafiają się też niespodzianki - gliwickie posągi: Neptun, lwy, fauny. Czuć, że Gliwice to miasto przyjazne i otwarte. Zajrzyjcie tam koniecznie.

Festiwal. W tym roku odbywa się w Gliwicach już 12. Edycja Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Dawnej Improwizowanej All'improvviso. Na festiwal przyjeżdżają rokrocznie najbardziej uznani wykonawcy muzyki dawnej, a przygotowywane na festiwal koncerty i przedstawienia są później z powodzeniem prezentowane na innych europejskich scenach i estradach. Już niedługo, 14 czerwca, w Sali Koncertowej im. P.I. Czajkowskiego w Moskwie zostanie wykonana ubiegłoroczna premiera – opera Leonarda Vinciego Gismondo re di Polonia z Maxem Emanuelem Cencicem w roli tytułowej, a premiera tegoroczna - Il Pastor Fido - przedsięwzięcie realizowane w koprodukcji z Teatrem Miejskim w Gliwicach i Międzynarodowym Festiwalem Händel-Festspiele Halle zostanie wystawiona za dwa tygodnie w Goethe-Theater w Bad Lauchstädt.

Il Pastor Fido. Georg Friedrich Händel napisał swoją operę w 1712 roku. Nie odniosła sukcesu. Wystawiono ją zaledwie siedem razy. W 1734 roku kompozytor wrócił do niej dwukrotnie wprowadzając istotne korekty. W maju tego roku wystawiono go trzynaście razy, a w listopadzie – po kolejnych zmianach – jeszcze pięć razy. Libretto opery zostało napisane przez Giacomo Rossiego na podstawie sztuki Battisty Guariniego z 1585 roku. Co ciekawe, Rossi tak mocno skrócił tekst pierwowzoru, że widzom zgromadzonym w londyńskim Queen’s Theater trzeba było objaśnić brakujące elementy w wydrukowanym programie...

Z taką właśnie materią musieli się zmierzyć twórcy gliwickiego przedstawienia. Muzyka jest bezsprzecznie piękna, treść – sztampowa. Bogini Diana jest rozczarowana Arkadią, zarządzone przez nią małżeństwo unieszczęśliwia bohaterów. Amarili nie kocha Silvia tylko Mirtillo; Silvia z kolei kocha Dorinde; jest jeszcze Eurilla, która kocha Mirtillo. Żeby wszystko zrozumieć, trzeba to sobie rozrysować albo sporządzić stosowny diagram. Albo wpaść na pomysł, jak opowiedzieć tę historię inaczej. Tak właśnie zrobił Daniel Pfluger – reżyser gliwickiej inscenizacji.

Zobaczyliśmy dwa światy. Był świat bogów – idealnych i odrealnionych. Oni wiedzą, że cokolwiek zrobią i tak skończy się dobrze - pojawi się deus ex machina i ułoży świat tak, żeby wszyscy byli szczęśliwi. W tym idyllicznym świecie występują ubrani w stylowe stroje soliści – śpiewacy.

Prawdziwy świat jest jednak inny - istnieje w nim ból i cierpienie, uczucia są wyraźniejsze a los – niepewny. O tym świecie twórcy opowiadają tylko tańcem, scenografią, efektami wizualnymi i rekwizytami. W pierwszej scenie widzimy zakrwawione łóżko, pojawia się też policjant, który chce rozwiązać kryminalną zagadkę. Później cofają się wskazówki zegara, a na scenie pojawia się tancerz (Davidson Jaconello) - mężczyzna zdradzony i opuszczony. Znamy ten świat. SMSy bez odpowiedzi, bezradność, w kółko wyświetlane na ekranie telefonu zdjęcia i filmy, wspomnienia szczęśliwych chwil, wspólne selfie. Dzięki wizualizacjom widzimy też to wszystko na scenie.

Byłem ciekawy, jak domknie się opowieść o tym bliższym nam świecie, jak wyjaśni się tajemnica zakrwawionego łóżka. Kiedy w Arkadii pojawia się wysłannik bogini Diany, żeby ogłosić szczęśliwe zakończenie, na drugim planie bohater popełnia samobójstwo. W naszym zwyczajnym świecie cuda zdarzają się rzadko. W naszym ziemskim świecie musimy sobie radzić sami. W naszym ziemskim świecie bogowie mogliby sobie nie poradzić. A twórcy gliwickiego Il Pastor Fido tych oderwanych od rzeczywistości bogów zdemaskowali.

„Bogowie zebrali się w baraku na przedmieściu. Zeus mówił jak zwykle długo i nudnie. Wniosek końcowy: organizację trzeba rozwiązać, dość bezsensownej konspiracji, należy wejść w to racjonalne społeczeństwo i jakoś przeżyć. Atena chlipała w kącie (...)” (Zbigniew Herbert, „Próba rozwiązania mitologii”).

Ale Il Pastor Fido to nie tylko mądra, spójna i bardzo plastyczna opowieść. To także znakomite wykonanie - zarówno w warstwie instrumentalnej jak i wokalnej. {oh!} Orkiestra Historyczna! to marka, gwarancja najwyższej jakości. Nie ma tu mowy o przypadkowości, nic nie zależy od kaprysów chwili. {oh!} to pięknie współbrzmiący muzyczny organizm. Co ważne, w takim dobrze funkcjonującym zespole jest też miejsce na zaprezentowanie umiejętności poszczególnych muzyków. Tak było w Gliwicach. Kreacja Martyny Pastuszki w Sinfonii przed II aktem była brawurowa, było tak zresztą w przypadku wszystkich jej solowych partii. Miło jest patrzeć, jak członkowie orkiestry zamykają oczy, żeby słuchać i przeżywać muzykę… 

Na duże słowa uznania zasługuje też grupa basso continuo prowadzona przez Marcina Świątkiewicza, grupa naprawdę wyśmienita, bo poza jej liderem uwagę zwracali wszyscy pozostali instrumentaliści. Z kulminacją w tęsknym i rzewnym akompaniamencie do arii Dorindy „Mi lasci, mi fugi” (Pavel Serbin – wiolonczela, Jan Čižmář – lutnia, Masako Art. – harfa).

Na scenie Teatru Miesjkiego w Gliwicach usłyszeliśmy znakomitych solistów. Największe wrażenie wywarł na mnie bardzo dobrze zgrany i charakterny duet Silvia (Nicholas Tamagna) i Dorindy (Anna Starushkevych) Po arii Silvia „Sol nel mezzo risuona del core” i następującej po niej arii Dorindy „Se in ombre nascoto ritira” zrywały się długie brawa. Bardzo dobrze spisali się jednak i inni soliści - Rinnat Moriah w roli intrygantki Eurilli (przebojowa aria „Di goder il bel ch’adoro”), Sophie Junker (energetyczne „Finte labbra!”, czy precyzyjna aria „Nò! Non basta a un infedele”) i Zachary Wilson jako Tireno. Mieszane uczucia wzbudził jedynie Philipp Mathmann (Mirtillo). Choć dobrze - zarówno głosowo, jak i wizualnie - dobrany do roli, był jednak wyraźnie stremowany, co skutkowało śpiewaniem wysiłkowym i chwilami niepewnym intonacyjnie.

Najistotniejsze jednak jest to, że przez cały spektakl czuć było zrozumienie między muzykami, a pasja z jaką artyści grali i śpiewali  porwała słuchaczy. Trudno się więc dziwić wielkiej owacji na koniec spektaklu i temu, że długie oklaski wielokrotnie przerywały przedstawienie. Nie tylko zresztą po brawurowych ariach, ale też po soli instrumantalistów i – co zdarza się rzadko – jako wyraz uznania dla pomysłów reżyserskich (scena z przeniesieniem włóczni przez członków orkiestry, albo intymny taniec Davidsona Jaconello z Sophie Junker, która na chwilę weszła do ludzkiego świata (i w efemeryczną czerwoną sukienkę trzymaną przez tancerza).

Il Pastor Fido rozpoczął XII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Dawnej All'Improvviso. Nie mogę się doczekać szczegółów kolejnych koncertów. I kolejnej wizyty w Gliwicach.


***

XII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Dawnej Improwizowanej „All’Improvviso”

G. F. Handel – opera „Il pastor fido”
1 maja 2019, godz. 18.00 Teatr Miejski w Gliwicach

Soliści:
Philipp Mathmann (Mirtillo)
Sophie Junker (Amarilli)
Rinnat Moriah (Eurilla)
Nicholas Tamagna (Silvio)
Anna Starushkevych (Dorinda)
Zachary Wilson (Tireno)
Davidson Jaconello (Dancer)
{oh!} Orkiestra Historyczna!
Kierownictwo muzyczne: Martyna Pastuszka, Marcin Świątkiewicz

Reżyseria: Daniel Pfluger
Światła: Styliana Kaltsou
Scenografia: Giorgios Kolios
Kostiumy: Giannis Katranitsas
Video: Sarah Scherer









0 komentarze:

Prześlij komentarz