Wczoraj uczestniczyłem w niezwykłym muzycznym wydarzeniu. Filharmonia Pomorska im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczypodarowała melomanom w ramach cyklu "Wszystkie kantaty Bacha" rekonstrukcję Pasji według św. Marka, BWV 247. O samej Pasji pisałem już wcześniej (Odcinek 10, Reminiscere) dzisiaj kilka słów o jej wykonaniu...
Kai Bumann czuje muzykę barokową, potrafi wydobyć z dużych form Bacha smaki, o które trudno czasem w dostępnych nagraniach; więcej - na każdym koncercie z cyklu "Wszystkie kanaty Bacha" odkrywają się przede mną takie detale utworów Bacha, które dzięki interpretacji Kaia Bumanna nabierają zupełnie innego znaczenia i charakteru. Czasem ich rola staje się zupełnie niespodziewana. I ważna. Może to trochę magia muzyki wykonywanej na żywo; może to, że język kantat Bacha jest językiem ojczystym Maestro Bumanna; może artyści nadzwyczaj dobrze czytają sygnały dyrygenta; może jeszcze inne czynniki mają w tym udział - nie wiem... w każdym razie muzyczny przekaz jest nieudziwniony, spójny i czytelny.
Kilka elementów wczorajszego koncertu urzekło mnie szczególnie. Kilka razy się najzwyczajniej w świecie poryczałem. Najbardziej na samym początku, z pierwszymi nutami "Geh, Jesu, geh zu Deiner Pein!", której warstwa muzyczna jest zaczerpnięta z przepełnionej emocjami Trauerode.
Capella Bydgosiensis, która utwory barokowe wykonuje zazwyczaj z wykorzystaniem przede wszystkim współczesnego instrumentarium, została wzmocniona o dwie viole da gamba (niestety nie znam nazwisk gambistek, ale Panie grały niesamowicie), które nadały brzmieniu orkiestry niezwykłego ducha dawnej muzyki. Kiedy w "Falsche Welt, dein schmeichelnd Küssen" została do tego dodana surowa artykulacja pozostałych smyczków miałem wrażenie, że słucham zespołu historycznego. Piękna była ta aria. A viole da gamba brzmiały popisowo w całej Pasji i trochę w tym kontekście żałuję, że zamiast współczesnych fletów poprzecznych nie obsadzono w składzie barokowych fletów traverso o pięknym, pastelowym i aksamitnym dźwięku. To by dopiero było "fusion"!
Byłem bardzo ciekawy, jak zostaną wykonane recytatywy, do których znany jest jedynie tekst zaczerpnięty z Ewangelii wg św. Marka, bo muzyka Bacha do tych części zaginęła bezpowrotnie. Przekaz biblijny deklamowany po polsku przez Mieczysława Franaszka był wprowadzany przez arpeggia wykonywane na klawesynie przez Dorotę Zimną. Stylowo i perfekcyjnie. Klawesyn kończył też recytacje i wprowadzał modulacjami następne części, dzięki czemu Pasja nie była poszatkowana, jak w wielu nagraniach, których ostatnio słuchałem. To było bardzo duże, bardzo pozytywne zaskoczenie.
Ciepłe słowa należą się także solistom. Joanna Radziszewska zaśpiewała punktualnie, precyzyjnie, z odpowiednią dla Bacha artykulacją, bez operowej maniery a jednak z nadaniem tekstowi właściwego charakteru. Kiedy zabrzmiało "Er kommt, er kommt, er ist vorhanden", zdawało się, że Judasz zbliża się naprawdę. Wykonująca partie altu Dorota Lachowicz to artystka o posągowej urodzie, bardzo lubię patrzeć na nią w utworach oratoryjno-kantatowych. Ale przede wszystkim słuchać. We wspomnianej już arii "Falsche Welt, dein schmeichelnd Küssen" poryczałem się centralnie... Aria "Mein Tröster ist nicht mehr bei" w wykonaniu Sylwestra Smulczyńskiego była liryczna, ale jednocześnie zdecydowana, pełna ciekawych akcentów, zaśpiewana odważnie i z charakterem.
No i chór Astrolabium przygotowany przez Kingę Litowską. Pięknie to wszystko brzmiało. Czysto, dokładnie, głosy śpiewaków idealnie w siebie wtopione. Ach... Pamiętam Astrolabium z dwudniowego bożonarodzeniowego maratonu w 2015 roku. Ten toruński chór to niezmiennie klasa sama w sobie...
Wczorajszy muzyczny wieczór nie zakończył się jednak owacjami na stojąco, którymi filharmoniczna publiczność podziękowała Artystom za Pasję według św. Marka. Wieczór skończył się w bydgoskim kościele garnizonowym, w którym w scenografii subtelnie iluminowanego wnętrza zabrzmiał pasyjny chorał gregoriański. Nie mogło być lepszego dopełnienia muzycznych (i nie tylko) emocji. Męski Zespół Chorałowy - ośmiu wokalistów dysponujących głosami o ciekawej barwie, które razem składają się na niezwykłe brzmienie... Na długo pozostaną w głowie dźwięki "Ierusalem, Ierusalem, convertere ad Dominum Deum tuum" z Lamentacji Proroka Jeremiasza napisanych na wielkoczwartkową ciemną jutrznię (tenebrae) przez Thomasa Tallisa (ok. 1505-1585). I nieznana mi wersja "Tristis est anima mea"; utworu który tak często brzmi w różowym głośniku z nutami Marca Antoine'a de Charpentiera...
A dzisiaj... Händel, Scarlatti i Caldara. Będzie się działo. Wiem, bo byłem na próbach :).
_________________________
Filharmonia Pomorska im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy
niedziela, 19.03.2017
Johann Sebastian Bach (1685-1750) – Pasja według św. Marka, BWV 247
Orkiestra Kameralna Capella Bydgostiensis
Chór Astrolabium
Kai Bumann, dyrygent
Joanna Radziszewska, sopran
Dorota Lachowicz, alt
Sylwester Smulczyński, tenor
Mieczysław Franaszek, recytacja
Kinga Litowska, przygotowanie chóru
Absolutnie zgadzam się z Pana oceną interpretacji Kaia Bumana. Mi także szczególnie podobała się aria Falsche Welt i kiedy później chciałam posłuchać jej w domu jeszcze raz,nie znalazłam równie zadowalającej interpretacji! Właśnie to suche,surowe i "urywane" brzmienie smyczków dodało arii niezwykłego wyrazu. No i ta harmonia. ... Przy okazji, nie wiedziałam o Pana blogu, ale od dziś będę zaglądać tutaj regularnie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuń